Gdy Jagiełło pod Grunwald nadciągnął z wojskami,
I Krzyżaka w boju polska broń ubodła,
To pod Babią Górą, gdzieś pomiędzy mchami,
Kiełkowała legenda, czyli - Gruba Jodła.
Nie różniła się niczym od innych młodniaków,
Choć nie całkiem, bo w duszy miała cel obrany,
Rosnąć w górę i w górę, by patrzeć na Kraków,
I ziściły się w końcu młodej jodły plany.
Mając pięćset wiosen, była Panią lasu,
Przyglądała się z góry polanom i hali,
Nie mając sobie równych, od czasu do czasu,
Witała podróżnych, co ją odwiedzali.
Czasem, gdy na Babią halny wicher wpadał,
Ona zawsze w szranki chętnie z nim stawała,
Choć by nie wiem jakie podmuchy zadawał,
Gruba Jodła od wieków walkę wygrywała.
Lecz lata mijają, i młodość przemija,
W dziuplach po dzięciole, co szukał robaka,
Próchnica się gnieździ, chorobę rozwija,
Zdrowie podupada, kolej rzeczy taka.
W samym zaś odziomku, gdzie pień się rozchodzi,
Miała dziuplę wielką, pasterzy schronienie,
Każdy tam przed deszczem i wiatrem uchodził,
Lecz jeden z nich kiedyś, zostawił płomienie.
Tliło się w niej próchno, koniec przybliżając,
Osłabiało jodłę od środka, od ciała,
Kiedy wiatr w kolejne zawody się stawił,
Słaba i zmęczona, walkę z nim przegrała.
Padała z łoskotem, spod nieba obłoków,
Łamiąc i kalecząc młodsze siostry swoje,
Zakończyła życie pośród lasu mroku,
Najsłynniejsza Jodła, co sławi Zawoję.
Jakub Michalski